witajcie kochani. Postanowiłam zamieścić na blogu wpis, w którym opowiem trochę, co tam u mnie w ostatnim czasie, bo dzieje się dosyć sporo. Pod koniec roku, zakupiłam odkurzacz roborock s7, który stał się moją nieodzowną pomocą w sprzątaniu moich czterech kątów. Z niczego nie byłam tak zadowolona już od dawien dawna, jak z tego zakupu. Rok zakończył się dla mnie dość smutno, bo zamiast iść planowo na zabieg usunięcia przepukliny pempkowej, zmuszona byłam pojechać między świętami,a sylwestrem, bo bardzo zaczął mnie boleć brzuch, tak więc wolną przestrzeń między świąteczną, wypełnił mi kilkudniowy pobyt w szpitalu. W Sylwestra byłam już w domu. W Styczniu zmarł mój wieloletni znajomy, więc pojechałam do Warszawy na jego pogrzeb. Tam poraz kolejny przywitałam się ze szpitalem, tylko tym razem z oddziałem ginekologii. Dostałam skurczowego bólu brzucha i dużego krwotoku. Zabrano mnie karetką, choć w tamtym czasie myślałam, że wyjadę w karawanie, bo ból był nie do zniesienia. W sumie, czy karetka, czy karawan. Trzy pierwsze litery się zgadzały, a w tamtej chwili było mi naprawdę wszystko jedno. Okazało się, że muszę dostać dwie jednostki krwi, bo wyszła dosyć duża niedokrwistość, spowodowana krwawieniem z dróg rodnych, które było wywołane roniącym się pustym jajem płodowym, uprzednio zagnieżdżonym w macicy. Minął tydzień i znowu pojechałam do Warszawy, bo wypadała data mszy w intencji zmarłego znajomego, a potem wspominkowe spotkanie o nim, więc nie mogło mnie tam zabraknąć. Prócz tego odwiedziłam swoją kochaną babunię Halinkę, która też była słaba po jakimś powikłanym zapaleniu płuc. Zjadłam sobie pyszne gołąbki z ziemniaczkami i sosem pomidorowym, kotleta mielonego z frytkami i jeszcze kilka innych dobrych żeczy. Prucz odkurzacza, zakupiłam też w Lidlu frytkownicę beztłuszczową, znalezioną na promocji, więc wyszedł ze mnie łowca okazji. Postanowiłam jeść trochę lżej. Praktycznie wszystko przygotowuję sobie w tym urządzeniu, a trzeba wam wiedzieć, że bardzo bałam się tej zmiany. Przestałam słodzić herbatę, więcej się ruszam, prawie nie jem słodyczy, zastępując je jogurtami, sokami, owocami i czuję się o wiele lepiej. U jubilera ostatnimi czasy, znalazłam model kolczyków, który marzył mi się od podstawówki, a mianowicie srebrne kulki, przymocowane na stałe do bigla. Kto mnie zna, to wie, że byłam na nie napalona jak mój syn na super zinksy. Dwie moje koleżanki miały takie same, tylko złote, a mi udało się znaleźć srebrne, jeszcze po przecenie, więc możnaby rzec, że trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno, no bo przecież z tą ślepą kurą, to się nawet zgadza. Zaopatrzyłam się także w stojak na breloczki dosyć dużych rozmiarów, bo jak duża kolekcja, to i dużo miejsca musi być. Stoi sobie na moim biórku. Miałam kiedyś podobny stojak z kolczykami. Zaczęłam sobie wyobrażać, jakby pięknie wyglądały obok siebie. Niestety kolczyków już nie mam, bo kiedyś oddałam je na jakąś akcję zbierania używanych rzeczy do harytatywnego sklepiku, z których środki przeznaczone były na pomoc pieskom. We mnie żal i serce płacze, że już ich więcej nie zobaczę, ale mądry Polak, a raczej Polka, po szkodzie. Córcia ich też niestety nie odziedziczy, a szkoda wielka, bo miałaby czym się poobwieszać. Apropos córci i zakupów, nabyłam dla niej nowe mebelki do pokoju i czekam na realizację zamówienia. W skład zakupu wchodzi szafa, regalik, komoda i biórko, wszystko w kolorze beżowym, a jako że Laura od września stanie się przedszkolakiem, takie wyposażenie pokoju będzie w sam raz. Dla mnie i małża, zakupiłam szafę i komodę, takiego samego koloru. W wolnym czasie, odwiedziłam jeszcze Szczyrk i Wisłę, bo mam dosyć blisko do obu, gdzie nie omieszkałam nabyć sobie kilku breloczków. Szukałam jeszcze takich powiązanych na sznurku do powieszenia, dzwonków zbyrcoków, ale niestety zamiary spełzły na niczym, bo nie dostałam takiego czegoś. Laurze kupiłam takiego pieska, co jest poduszką, a po złożeniu, może być przytulanką. Ona jednak woli zdecydowanie tę pierwszą wersję. Małżon dostał kubek i breloczek ze swoim imieniem. Ogólnie bilans wypada całkiem nieźle, więc należy czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Categories
4 replies on “Co tam u mnie.”
Wszystkiego dobrego tobie rzyczę. Dużo przeszłaś. Będzie dobrze dasz radę.
waau laurunia juś do przedszkola pódzie jeeejiciu.
a mogła byś proszę więcej napisać czy nagrać o tym, co wszystko w tej frytkownicy robisz?
ja mam bestłuszczową ale delimano i jak narazie nie odważiłam się w niej zrobić nic innego prócz frytek.
oo dziekuję ci za pierwszy odcinek z frytkownicy, juś go z dwa razy posłuchałam.
Bardzo spoko wpis. 🙂