Author: ewelinka
Dzisiejszej nocy śniło mi się, że jeździłam na wrotkach po moim osiedlu w Bielsku-Białej, a dokładniej wzdłuż bloku, w którym mieszkam. Pamiętam tylko, że wrotki były wiązanym butem z czterema ustawionymi w dwóch rzędach naprzeciw siebie kółkami. Widziałam dużo jeżdżących samochodów. Jeździłam na wrotkach bardzo szybko, wbijając się między pojazdy. Myślałam ostatnio, żeby sobie takie wrotki kupić, więc to pewnie dlatego.
Jakiś czas temu śniło mi się, że wyjechałam z rodzicami i rodzeństwem do jakiegoś hotelu. W pokoju, który dzieliłam z siostrami, stał wózek, a w nim leżał noworodek. Jedna z moich sióstr postanowiła przyjrzeć się mu bliżej. Niestety okazało się, że dziecko jest martwe. Chciałam pobiec i powiedzieć o wszystkim mamie, ale moja młodsza siostra mocno chwyciła mnie za rękę mówiąc, że nigdzie nie pójdę, jakby starała się coś ukryć. Sprawa się jednak wydała. Podczas pakowania do domu, mama zauważyła stojący wózek. Podeszła zobaczyć. Jej oczom ukazało się dziecko, całe sine, chude, zimne. Bardzo się przestraszyłam, ponieważ dotykałam rączki od wózka i bałam się, że policja będzie podejrzewała mnie o tą zbrodnię. Mama pocieszała mnie mówiąc, żebym się nie bała, bo policjanci wiedzą, które ślady są świeże, a które starsze i nikt mnie nie będzie o nic podejrzewał. Potem przyszedł tata. Zapytał się, czy coś o tym wiemy. Nastała cisza. Po chwili odezwał się mój brat, który przyznał się do winy. Ktoś wezwał policję. Powiedziano nam, że to zbrodnia sprzed dziesięciu lat. Na tym sen się zakończył. Gdy się obudziłam, był obok mnie narzeczony. Próbowałam mu o tym opowiedzieć. Bałam się strasznie i głos mi się trząsł jak liść na wietrze.
Jakieś dwa lata temu śnił mi się pies moich rodziców, imieniem Lucky, rasy York. W moim śnie, tata siedział na krześle i miał go na kolanach. Lucky chorował i tego dnia miał wizytę u weterynarza. Wisiała nad nim groźba uśpienia. Usiadłam twarzą do taty, a Lucky był odwrócony pyszczkiem do mnie. Patrzył smutnymi oczkami, a potem zaczął płakać, a z jego oczu leciały łzy w kształcie szklanych koralików. Tata go głaskał, a Lucky płacząc prosił, że jeżeli zostanie uśpiony, by o nim nie zapominać.
Witam. W gimnazjum, gdy miałam problemy żywieniowe, śnił mi się taki oto sen.
Główną rolę grały w nim moje dwie koleżanki z klasy. Bardzo mi dokuczały i śmiały się z problemów, które mnie w tamtym czasie dotyczyły. Ułożyły sobie taką piosenkę i kręcąc się dookoła własnej osi śpiewały tak:
ty będziesz nudnym wieszakiem, wieszakiem,
walczyć jak Kichote z wiatrakiem, z wiatrakiem,
ty będziesz mówić – o Boże, o Boże,
lecz Bóg ci już nie pomoże, pomoże,
a my będziemy biegały, biegały
i wszystkie z ciebie się śmiały, się śmiały,
ty będziesz mówić – o Boże, o Boże,
lecz Bóg ci już nie pomoże, pomoże,
później będziemy patrzyły, patrzyły
i żartowały i kpiły, i kpiły,
jak ciężko walczysz z wiatrakiem, z wiatrakiem
i jak się stajesz wieszakiem, wieszakiem.
Jak by tego było mało, dały mi to na kasecie magnetofonowej, żebym jeszcze tego słuchała.
Alocha. W czasach szkoły podstawowej śniło mi się, że wybrałam się na wycieczkę po lesie. Lał bardzo deszcz i wiał silny wiatr. Szłam tak długi czas. Droga nie miała końca. Nagle krajobraz się zmienił. Pojawił się przede mną teren górzysty. Szumiały po prawej i lewej stronie potoki, zalewające kamienie pod moimi stopami, po których musiałam wchodzić. Trzymałam się grubych lin, rozciągających się po obu stronach drogi. Wchodziłam tak dosyć długo. Kiedy szłam, kamienie zmieniły się w bryły lodu, po których wciąż płynęła woda. Dochodząc do szczytu góry, usłyszałam szczekanie wielkiego psa. Pies miał biały kolor, grube łapy i sierść w dotyku przypominającą watę. Jego głos był donośny. Szczekał przeciągle i wył, nie dając mi tym samym zdobyć upragnionego szczytu. Kiedy stawałam w miejscu, przestawał szczekać, lecz gdy chciałam iść dalej, sytuacja zmieniała się i jego szczekanie przybierało na sile. Nie dawał mi do siebie podejść. Smutna musiałam zawrócić.
Witajcie. Śniła mi się kiedyś wojna w Polsce. Było bardzo zimno. Siedziałam w okopie. Nawet głowy nie było mi widać. Widziałam mnóstwo gruzu, słyszałam wybuchy granatów, świst kul, wystrzały armat, hałas silników samolotów i spadających bomb. Wiedziałam, że to wszystko już długo nie potrwa. Chciałam się z kimś pożegnać. Podciągnęłam się na nogach i rękach, wystawiając głowę z okopu. W tym momencie, kula mnie trafiła prosto w czoło i upadłam osuwając się w dół.
Pod koniec zeszłego roku śnił mi się dosyć dziwny sen. Leżałam na moim ulubionym, pluszowym łóżku. Zwykle śpię od strony ściany, bo jakoś bezpieczniej się czuję, jednak we śnie leżałam od brzegu. Tuż obok mojego łóżka, z sufitu, zaczęły spadać petardy, jedna po drugiej, z takim przeraźliwym piskiem i głośno waliły o podłogę. Czułam smród tego prochu. Znacie ten zapach na pewno chociażby z sylwestrowego oglądania fajerwerków. Najdziwniejsze było to, że podczas spadania, nic nie zostało zniszczone. Obudziłam się przerażona do tego stopnia, że nawet bałam się iść sama do kibla.
Kilka dni temu śniło mi się, że zamówiłam taksówkę, żeby gdzieś pojechać z rodzicami i mężem. Gdy taksówka podjechała pod blok, na miejscu obok kierowcy siedział pies, owczarek kaukaski. Mama stwierdziła, że nie pojedzie, bo się boi. Pojechał tylko tata, mój mąż i ja. Jadąc wyciągałam rękę, żeby tego psa pogłaskać. On nic mi nie robił, tylko patrzył się w przednią szybę.