Categories
Dawni poeci

Twardowski Jan – dawna wigilia.

J. Twardowski
Dawna Wigilia
Przyszła mi na wigilię zziebnięta głuchociemna
z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co smieszyl nas uszkami
z lampką, z czajnikiem starym wydartym chyba niebu
z całą rodziną jeszcze, to znaczy sprzed pogrzebów
Nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
Nad wszystkie figi z makiem — dzis juz posoborowe

Przyszła, usiadła sobie. Jak żołnierz pomilczała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała

Categories
Moje wiersze

W dzień wigilii

W dzień wigilii.

Już choinka stoi przystrojona,
już rodzina przy stole zebrana,
a tważ każda w milczeniu skupiona,
oczekuje jedynego Pana.
W całym domu wigilijne wonie,
każde dziecko gwiazdki wypatruje,
gdy zasiądzie w swym rodzinnym gronie
i prezenty piękne rozpakuje.
Jedni drugim dzisiaj ślą życzenia,
między sobą opłatkiem się dzielą,
mają swoje świąteczne marzenia
i świąteczną chwilą się weselą.
Wszyscy razem kolędy śpiewają,
jednym chórem,
jednym zgodnym tonem,
niecierpliwie na Niego czekają,
serca mają ku Niebu zwrócone.
A gdy Jezus wejdzie w domu progi
i nazawsze pozostanie z nami,
ubogaci się nasz dom ubogi
i już nigdy nie będziemy sami.

Categories
Dawni poeci

Miłosz Czesław – Miłość

Miłość
Czesław Miłosz

Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
Ocalenie, 1945

Categories
Moje wiersze

na końcu czasu

Na końcu czasu.
Co będzie na końcu czasu,
kiedy anioł śmierci zawoła,
kiedy przyjdzie pośród hałasu
i nikt pomóc już nam nie zdoła.
Może przyjdą ulewne deszcze,
w kryształowe krople nas zmienią
i piosenki nauczą nas jeszcze,
by móc z nimi zaśpiewać jesienią.
Może wiatry nas w pył rozwieją,
ponad ziemią wysoko wzniosą,
napełnimy się znów nadzieją,
opadniemy poranną rosą.
Może w pięknej trawie na łące,
może w pięknym kwiatów rozkwicie,
życie nowe zaczniemy tętniące,
w tej odchłani, bezkresnym niebycie.
Może w górę wysoko wzlecimy,
pofruniemy ponad gwiazdami,
z aniołami piosnkę zanucimy,
dwoma zgodnie brzmiącymi chórami.
Z pieśnią w duszy, ze śpiewem na ustach,
w bramy raju otwarte wejdziemy,
gdy wypełni się godzina pusta,
my nazawsze w raju zostaniemy.

Categories
Moje wiersze

moja warszawa

Moja Warszawa.
moja warszawa – miasto marzeń,
gdy spojrzę w 4 strony świata,
doznaję wielu pięknych wrażeń,
w przechodniach widzę siostrę, brata.
moja warszawa – bohaterka,
naprawdę dzielnie się broniła.
podczas powstania, albo wojny,
do końca wytrwale walczyła.
moja warszawa – dla niej żyję,
jest moją krwią i dumą moją.
dla niej me serce równo bije,
jest moją wiarą i ostoją.
warszawa moją jest radością,
która mnie w głembi swej zanurza,
warszawa wielką jest miłością,
która upaja i odurza.
moja warszawa – pieśń łagodna,
do moich uszu dolatuje,
muzyka skoczna i pogodna,
w serce me trafia i ujmuje.
moja warszawa – dom rodzinny,
gdzie uczę się i wychowuję,
gdzie mi umyka czas dziecinny,
gdzie raz opadam – raz wzlatuję.
warszawa w sobie piękno skrywa,
widzę, gdy wchodzę w bramy miasta,
że jest mi bliska, jasna, żywa,
że razem ze mną ciągle wzrasta.
ze mną wciąż wzrasta, we mnie żyje,
o niej pisałam słowa skromne,
że dla niej serce moje bije,
że nigdy o niej nie zapomnę.

Categories
Dawni poeci

Asnyk Adam – Pod stopy krzyża

Dużo cierpiałem lecz koniec się zbliża
Z uspokojeniem po przebytej męce –
Pójdę, o Chryste, do stóp twego krzyża
Wyciągnąć znowu z utęsknieniem ręce
I witać ciszę zachodzącej zorzy,
Która mnie w prochu u stóp twych położy!
Nie pomnę modlitw, com niegdyś ze skruchą
Przy boku matki powtarzał niewinny
Te utonęły w fali życia głucho,
I odkąd w gruzy padł mój raj dziecinny,
Odkąd mi zabrakło ojczyzny i domu,
Nie otworzyłem mej duszy nikomu!
Nawet przed Tobą, nie mogłem, o Panie,
Wydobyć płaczu z mej piersi ściśniętej,
Bo wzrok mój padał w bezdenne otchłanie,
A tyś mi zniknął na krzyżu rozpięty,
Spośród pokoleń rozrzuconych kości,
Za ciemną chmurą krwi, łez i nicości
Ręką ziemskiego dotknąłem się błota,
Widziałem zbrodnie, nie widziałem kary,
Oprócz boleści i nędzy żywota
Nic nie znalazłem, i zbrakło mi wiary,
I dalej w ciemność poszedłem z rozpaczą,
Zazdroszcząc ludziom, co na grobach płaczą
Widziałem trwogę i niemoc konania,
Widziałem duchów hańbę i upadek –
Lecz nie widziałem nigdzie zmartwychwstania,
I próżnych męczeństw przerażony świadek,
Patrząc na niebo, co nigdy nie dnieje,
Straciwszy wiarę, straciłem nadzieję
Kochałem jeszcze biedne ludzkie cienie,
Które na stosach palą się i świecą,
Myślałem bowiem, ze biegnąc w płomienie,
Wiedzą przynajmniej, dlaczego tam lecą,
I, że przyjmując każdy ból i ranę,
W piersiach anielstwo noszą nieskalane.
Lecz gdym obaczył, skąd tu wszystkie czyny
Swój tajemniczy początek wywodzą;
Skąd wyrastają ściekłe krwią wawrzyny,
Gdzie upadają ci, co w niebo godzą,
I gdy wnikając w serc zranionych ciemność,
Za każdym bólem znalazłem nikczemność,
Natenczas miłość stała się podobną
Do nienawiści smutnej i posępnej,
I przeklinałem tę rzeszę żałobną,
I pogardzałem nimi – sam występny…
I mścić się chciałem za gorycz zawodu,
Żem nie mógł kochać jak dawniej za młodu.
Tak więc w mej duszy zburzonym kościele
Została straszna pustka i samotność,
Sam jako nędzarz zostałem w popiele
I własną badać zacząłem przewrotność,
I wszystko w sobie znalazłem to samo,
Co mi się zdało być u drugich plamą.
Wszystkie pragnienia nędzne, brudne, liche,
Co kłamią tylko pozór wyższej cnoty,
Olbrzymią nicość i olbrzymią pychę
Znalazłem na dnie swej własnej istoty,
I tak swe serce rozpoznawszy chore,
Straciłem w sobie ostatnią podporę.
Lecz ta upadku właśnie ostateczność,
Co mnie w bezdennej pogrążyła nocy,
Dała, mi poznać wszechwładną konieczność
Wyższej a razem nieskończonej mocy.
I moja rozpacz szalona i trwoga
Świadczyła jeszcze o potędze Boga.
Na mojej piersi spoczywał schowany
Maleńki krzyżyk ze słoniowej kości:
Świadek młodzieńczej wiary nieskalanej,
Dar macierzyńskiej najczystszej miłości,
Co przetrwał wszystkie burze i szaleństwa
Znakiem cichego, boskiego męczeństwa.
Kiedy go teraz na piersi zbolałej
Po latach tylu znalazłem niewierny,
Tak mi się wydał znowu jasny, biały,
Taki potężny i tak miłosierny,
Że znów tęsknotą zadrżało mi łono
Za tą postacią tyle uwielbioną!
I powitałem światło wiecznie nowe
Z tych jasnych ramion krzyża tryskające,
I na skrwawione stopy Chrystusowe
Tak samo lałem moje łzy gorące,
Jak wówczas, kiedym poił serce młode,
Patrząc na mistrza nadziemską pogodę.
I znów słyszałem te boskie wyrazy:
"Chodźcie tu do mnie wy, którzy cierpicie,
Chodźcie tu do mnie leczyć ziemskie zmazy,
We mnie jest spokój i we mnie jest życie,
Nie plączcie próżno na świeżej ruinie,
Wszystko przemija, prawda nie przeminie!"
Więc posłuchałem słodkiego wezwania –
I oto idę z mym sercem schorzałem,
I pewny jestem twego zmiłowania,
Bom wiele błądził, lecz wiele kochałem,
I drogi życia przeszedłem cierniste…
Więc Ty mnie teraz nie odepchniesz, Chryste!

Categories
Dawni poeci

Konopnicka Maria – Kubek

Kubek
Maria Konopnicka

Z jednego kubka ty i ja
Piliśmy onej chwili,
Lecz że nam w wodę padła łza,
Więc kubek my rozbili.
I poszli w świat i poszli w dal,
Osobną każde drogą,
Ani nam szczątków onych żal,
Co zrosnąć się nie mogą…
Dziś, kiedy w skwary znojnych susz
Samotne kroki niosę,
Gwiazdy mi jasne z złotych kruż*
Podają srebrną rosę.
Lecz wiem, że w żadnej z gwiezdnych czasz
Nie znajdzie się ochłoda,
Jaką miał prosty kubek nasz,
Gdzie były łzy – i woda.

Categories
Dawni poeci

Kamienska Anna – Babcia.

Anna Kamieńska
Babcia
Babcia to są miłe ręce,
Książka, herbata słodka,
Śmieszne słowa w dawnej piosence,
Suknia dla lalki i szarlotka.
Babcia to bajka, której nie znamy,
Pudełeczka, perfumy, włóczka,
Babcia to mama mojej mamy,
A ja jestem wnuczka.

Categories
Dawni poeci

Jasnorzewska Pawlikowska Maria – Światło w ciemnościach

Światło w ciemnościach…
Na białej poduszce, pod pledem,
kończą się smutki.
Tydzień ma całych dni siedem
i siedem nocy zbyt krótkich.
Mary senne, nostalgię kojące,
od nieczułej ważniejsze są jawy.
Gardzę wami, codzienne sprawy,
dni tutejsze, tygodnie, miesiące!
Świat mój własny, bezsilny, bezradny,
sny jedynie ma ku pomocy!
W Labiryncie nić Aryjadny
Świeci po nocy…
W głodzie serca, wśród granic i gromów,
nieistotną żywię się manną.
Pod poduszką mam świat mój i dom mój –
Raj – i chustkę na łzę poranną.
Leżysz, Polsko, pod moją poduszką,
Jak w dzieciństwie ukochana książka.
Pragnę czytać, czytać całą duszą!
I już słowik na Bielan zaklaskał
Już i Wisła – Już krakowski klimat –
już tramwajem dzwoni Zwierzyniecka –
już dom widać, ten, z którym od dziecka
związaniśmy jak muszla i ślimak
Potem budzik – potem światło w oczy –
Żegnać muszę odzyskany eden.
zień mój potrwa do dziesiątej w nocy –
tydzień ma całych dni siedem…

Categories
Dawni poeci

Gałczynski Ildefons Konstanty – Serwus Madonna

Serwus Madonna
Gałczyński
Niechaj tam inni księgi piszą. Nawet
niechaj im sława dźwięczy jak wieża studzwonna,
ja ksiąg pisać nie umiem, a nie dbam o sławę –
serwus, madonna.
Przecie nie dla mnie spokój ksiąg lśniących wysoko
i wiosna też nie dla mnie, słońce i ruń wonna,
tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol –
serwus, madonna.
Byli inni przede mną. Przyjdą inni po mnie,
albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna.
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie –
serwus, madonna.
To ty jesteś, przybrana w złociste kaczeńce,
kwiaty mego dzieciństwa, ty cicha wonna –
że rosa brud obmyje z rąk, splatam ci wieńce –
serwus, madonna.
Nie gardź wiankiem poety, łotra i łobuza;
znają mnie redaktorzy, zna policja konna,
a tyś matka moja, kochanka i muza –
serwus, madonna.

EltenLink